niedziela, 4 września 2016

Z ulic Moskwy


Przy okazji II. Biennale Street Artu w Moskwie mieliśmy okazję przyjrzeć się temu, co tak naprawdę dzieje się w tym obszarze na ulicach stolicy Rosji. Niestety, nie dzieje się najlepiej. W całym mieście graffiti zepchnięte są do głębokiej defensywy i poddane intensywnemu buffowi. Przestrzeń publiczna administrowana jes żelazną ręką, niemal natychmiast zamalowywane są nie tylko sporadyczne przypadki writingu, ale również… wlepki. Największe rozbawienie budzi konsekwentny buff graffiti na wielkoformatowych wydrukach fasad, zasłaniających kamienice do remontu.








 


Jedyne oazy wolności artystycznej znaleźć można na ściśle wyznaczonych ścianach, zwykle w pobliżu centrów sztuki i designu.





Jeśli chodzi o muralizm, ścianami w Moskwie rządzi praktycznie jedna firma - Art Fasada. Jest tym, czym byłoby Good Looking Studio pod dyrekcją artystyczno-ideologiczną Rafała Roskowińskiego. Mural artystyczny w zasadzie nie istnieje, z bardzo prostej przyczyny. Władze Moskwy nie rozróżniaj ą pomiędzy nim a reklamą wielkoformatową. Wynajęcie ściany kosztuje dokładnie tyle samo w obu przypadkach.








Z powodu restrykcyjnej polityki antyreklamowej, 99% przypadków graffiti szablonowego to właśnie nielegalne reklamy.



Najzabawniejszym w tym kontekście odkryciem była szkoła graffiti, mieszcząca się w prestiżowym centrum designu Vinzavod. Taka prawdziwa, z tablicą, ławkami i lekcjami.


Znaleźliśmy też nieśmiałe graffiti antyputinowskie.




Na okrasę pozostawiliśmy w Moskwie rooftop będący efektem współpracy NeSpoon i moskiewskiego artysty Dimy Greda (strona FB).


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz