Berlin jak zwykle miażdży. Ilość i jakość tego, co widać na ścianach przyprawia o zawrót głowy. Niestety, coraz bardziej czuć w tym wszystkim jakąś nutę schyłku, końca. Tacheles przegrywa walkę o być albo nie być, po podwórku została już tylko dziura w ziemi, piętra pozamykane. Na Kreuzbergu coraz więcej świeżo odmalowanych kamienic i squatów przerabianych na apartamentowce. Na szczęście wciąż także bardzo dużo nowych prac na ścianach, po prostu gdzieś w mieście. Warto w długi weekend jeździć rowerem, robić zdjęcia i pić cappuccino na brzegu Szprewy.
Więcej zdjęć TUTAJ.
wtorek, 3 maja 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz